Przedsłowie: No to pojawiła się reszta Bangtanów, Kookie pod prysznicem, i ogólny rozpierdziel. Rozdział uważam za udany, i zostawiam Wam do oceny.
Promienie słońca wkradły się przez uchylone okno, zwiastując dobry dzień, tak piękny, jak czyste, niebieskie niebo.
Kiedy Taehyung otworzył oczy, poczuł odrobinę, że wczoraj pił. Jednak nie miał tego przysłowiowego, złego kaca. Nawet głowa go nie bolała. Oczywistym powodem było to, że noc zakończył w ramionach człowieka, w którym zakochał się od pierwszego wejrzenia, a raczej - od pierwszego uśmiechu. Jego serce, bijące w tym samym rytmie było lekiem na całe zło. Obrócił delikatnie głowę w bok i ujrzał ten uśmiech, który skradł mu serce do granic. Widać było, że młodszy; wytwór niebios, cudowna przystań dla zmęczonej ciągłą samotnością duszy Taehyunga, zbudził się wcześniej. Włosy były na miejscu, ubrany był w białą koszulkę i ciemne spodnie, które zapewne miał w swojej torbie którą przytargał z miejsca z którego przyjechał. Taehyung uśmiechnął się, nie tylko ustami, jednak i swoim sercem.
- Dzień dobry. - usłyszał jego głos, ukojenie dla uszu, dźwięk perfekcyjny.
- Dzień dobry... skarbie. - podniósł się na łokciach i spojrzał w oczy młodszemu.
- Jak się spało? - spytał, po chwili składając pocałunek na jego miękkich wargach.
- Bardzo dobrze. - przyznał szczerze i wygrzebał telefon spod poduszki, nie pamiętał jedynie jak on się tam znalazł.
Godzina nieprzyjemnie uderzyła go w oczy, bo była już prawie jedenasta. Przecież jego gość miał dzisiaj spotkać się ze znajomymi.
- Już jedenasta... - zauważył.
- Spokojnie, odwołałem spotkanie. Chcę dzisiejszy dzień poświęcić Tobie, hyung. - przeczesał roztrzepane jeszcze włosy starszego.
Spotkał się z jego uśmiechem, który naprowadziło ciepło, mały płomyczek rozpalający się w jego sercu.
Taehyung postanowił, że najwyższy czas zwlec się z łóżka i przebrać, w końcu musiał upichcić im jakieś śniadanie na dobry dzień. Nie mógł ugościć go w tak złych warunkach, chciał, by i on czuł się jak w niebie; zupełnie jak Taehyung, przez samą obecność tej wspaniałej istoty.
- Chodźmy do kuchni, zrobię nam dobre śniadanie. - oznajmił powoli wygrzebując się z kołdry i po chwili stał już na równych nogach przed łóżkiem.
Dołączył do niego i młodszy, splatając ich palce razem. Pozwolił poprowadzić się do małej, jasnej kuchni. Białe ściany zdobiły idealnie dopasowane, mieszane z czarnym szafki, w tym samym designu był i blat, w zlewie panował porządek, wymyty był na błysk, i pewnie został w takim stanie tylko dlatego, że dopiero dzisiaj Taehyung tu wrócił. Musiał przyznać, że był strasznym bałaganiarzem. Ale artystyczna dusza lubiła równie artystyczny nieład, w którym wszystko można było znaleźć. W porównaniu do roku wstecz, gdy Taehyung wynajął te mieszkanie na kolejne pięć lat, mały, wykonany z jasnego drewna stół również był nieskazitelnie czysty. Pamiętał jeszcze jak zapraszał tu swoich przyjaciół, i przez tydzień swojego pobytu nie zabrał pustych butelek po angielskim doprawionym czekoladą piwie, tylko i wyłącznie dlatego, że rozbudzało ono dobre wspomnienia i pobudzało wyobraźnie Taehyunga, by napisał kolejny wiersz.
Wiersze. Pisał je wszędzie. Na serwetkach w kawiarence, na rachunkach, w notatniku od telefonu czy nawet na pustej paczce mentolowych Marlboro. Wyobrażał sobie już, jak za kilka lat, w tym właśnie mieszkaniu, bo skoro przesiąkło ono zapachem młodszego to należało już do nich, było ich małą samotnią; że właśnie tu, pokaże mu swoje wiersze napisane pod wpływem tęsknoty, gdy był u rodziców w Daegu. Już w głowie rodziły mu się pomysły na oddanie czci dla jego pięknego uśmiechu. Jednak na razie musiał wrócić do rzeczywistości, która szybko stała się najpiękniejszym snem. Wyszedł na chwilę do salonu by zabrać siatkę termiczną z jedzeniem które kupił sobie w rodzinnym mieście i wrócił do swojego marzenia, które usadowił tuż przy stoliku na wykonanym z tego samego materiału krześle, przykrytym małą, białą poduszką.
- Co byś chciał? - spytał wyjmując z osobnej siatki chleb, mąkę, sól i inne rzeczy które mogły być przechowywane w wysokiej temperaturze zachowanej w torbie. - Mogę nam zrobić naleśniki, albo kanapki z dżemem, co Ty na to?
- Naleśniki brzmią smakowicie, ale mój brzuch domaga się jedzenia odrobinę szybciej. - zaśmiał się młodszy wskazując na wspomnianą część ciała. - Możemy zrobić kanapki z dżemem.
- Siedź. - nakazał mu Taehyung widząc, jak ten chce się podnieść z chęcią pomocy. - Jesteś tu gościem, ja zrobię nam śniadanie.
Gospodarz wszystko wypakował co musiał, lodówka już nie świeciła tak przeraźliwie pustkami, co musiało to znalazło się na miejscu, i spokojny już Taehyung zabrał się za smarowanie chleba dżemem z owoców leśnych. Nie, żeby się chwalił, ale był on zrobiony przez jego babcię, i był najlepszy pod słońcem. Biały, świeży chleb po chwili zdobił właśnie ten wyrób, i na białych talerzach został postawiony na stoliku. Starszy usiadł na przeciwko wybranka swojego serca i skinął na niego głową.
- Smacznego. Mam nadzieję, że będzie smakować. Dżem copyright by, moja ukochana halmeoni. - uśmiechnął się szeroko, głównie po to, by ujrzeć i jego uśmiech.
Nawet jeśli nie musiał on być odpowiedzią na ten starszego, Taehyung założył sobie, że musi go widzieć jak najczęściej, więc chce być też jego głównym powodem. Nim jeszcze zaczął konsumpcję, spoglądał z zaciekawieniem na młodszego, czekając na reakcję. Gdy była ona jak najbardziej pozytywna, bo ten z uznaniem pokiwał głową.
- Jest świetny, pochwal babcię. - uśmiechnął się szeroko.
Jedzenie zeszło im w pojedynczych słowach i pełnych czułości spojrzeniach, a kiedy to już skończyli, Taehyung ze spokojem zabrał się za robienie herbaty. I... No tak. Taehyung był zapominalskim, i kiedy młodszy wspomniał mu o tym, że odwołał spotkanie ze znajomymi, nie zrobił tego samego. Dzwonek do drzwi obydwu z nich automatycznie postawił na nogi. Jungkook spojrzał na swojego kochanka wzrokiem z wypisanym wyraźnym pytaniem - ''Co teraz?''
- Łazienka. - powiedział Taehyung.
Nie chciał, żeby widzieli, że spędza on czas z młodszym chłopakiem. Nie chciał... Sam nie wiedział czemu. Jungkook był jego skarbem, i nie chciał by wystraszył się przez jego znajomych. To chyba jakiś rodzaj zazdrości.
- Łazienka. - przytaknął Jungkook wiedząc dobrze co siedzi w głowie starszego; był człowiekiem który stawiał się w sytuacji drugiej osoby, i sam podobnie postąpiłby gdyby znajomi nakryli go na tym, że spędził noc u tak znajomego-nieznajomego chłopaka.
Taehyung jak połamany przeleciał od kuchni do salonu, schował torbę młodszego do szafy, obił się o ściany jakby wciąż we krwi miał białe i czerwone wino, poukładał jakoś łóżko i wyleciał pod drzwi, bardzo umiejętnie wykopując trapery młodszego gdzieś w głąb, a nuż może ich goście nie zauważą. Ale takiej zgrai gdy otworzy drzwi to się nie spodziewał.
- TAEHYUNG! - niebiosa chyba teraz błagały Hoseoka, żeby uciszył swoją jadaczkę. - Rok czasu, rok czasu nie widziałem Twojej pociesznej mordki!
- Mh... - wydusił Taehyung przytulony przez swojego hyunga, i nieudolnie próbował spojrzeć kto jeszcze za nim jest, bo tylu osób to on do siebie nie zapraszał, no cholera jasna.
Taehyung kochał Hoseoka, no musiał przyznać, że mimo tego jak działał mu na nerwy, to kochał go jak najbliższego swojemu sercu brata, nie tak jak tego młodszego szczyla z Busanu, jeszcze bardziej. Hoseok pomagał mu w najtrudniejszych momentach, był przy nim, nawet, jeśli ich kontakt zaczął się przez pomylony adres listu, kiedy byli jeszcze nie do końca dojrzałymi bachorami. Hoseok był jego rodziną. Jednak kogo on tu, do jasnej ciasnej, sprowadził? Wyrwał się w końcu z jego uścisku i stanął dzielnie na korytarzu, by nikomu nie wpadła do głowy myśl aby powędrować do łazienki.
- Tae-bae. - usłyszał głos Yoongiego, który uczepił się ramienia swojego chłopaka.
Schodzili się, rozchodzili, już od kiedy widział ich ostatni raz ten rok temu. Ale Hoseok i on się dopełniali. Najlepsze i tak były ich kłótnie, nawet te na żarty. Można było się pośmiać z tego, jak bardzo potrafią siebie pocisnąć. Jednak gdy przychodziło co do czego, jeden za drugiego oddałby życie, i to bez dwóch zdań.
- Kogo ja widzę. - zaśmiał się lekko przybijając męską piątkę z jasnowłosym.
- A pamiętasz Jina? - wciął się Hoseok, uderzając swoim typowym uśmiechem w twarz.
- Jinnie! - zaśmiał się w głos widząc najstarszego z towarzystwa, który kiedyś... tak, musiał go na rękach nosić bo Taehyung najzwyczajniej nie był w stanie.
- Witaj, przyjacielu. Mam nadzieję, że głowę masz silniejszą?
- Jasne... - skinął głową i spojrzał na dwie osoby stojące za tymi, których znał.
Jeden z nich miał zgolone boki i jasne włosy, nałożone na oczy ciemne okulary, i ogółem był całkiem wysoki, do tego pewnie starszy. Obok niego był już niższy chłopak, niższy od samego Taehyunga i Jungkooka... Cholera, Jungkook w łazience. Nie zapomnieć! Aczkolwiek, ten drugi przybysz był umięśniony i taki, o, inny. Taehyung nie wiedział co w nim ujrzał, jednak poczuł gdzieś w głębi, że coś się będzie z nim wiązało w przyszłości. Jedynie nie mógł określić, czy aby na pewno dobrego.
- Ah, no właśnie, to nasi znajomi których spotkaliśmy w klubie w przeciągu tego czasu co Cię nie było. - zaczął Hoseok pozwalając nowej dwójce wyjść przed nich. - Jimin i Namjoon.
Taehyung wyciągnął rękę i uśmiechnął się ciepło, czując, że im bliżej łazienki go przysuną, tym bardziej dusza będzie chciała uciec mu z ramienia.
- Kim Taehyung. - przedstawił się obdarowując ich swoim prostokątnym uśmiechem.
- Namjoon, do usług. - zaśmiał się ten wyższy, o przyjaznym przysposobieniu.
- A me imię to właśnie Park Jimin. - uścisnął dłoń o takiej sile co jego mięśnie, chyba, żeby odrobinkę się popisać, i w ogóle, zrobić dobre pierwsze wrażenie. - Powinno być nas trzech, ale Jungkookie napisał w ostatnim momencie, że się nie pojawi.
Taehyungowi serce stanęło i podeszło do gardło, sprawiając, że niemal udławił się własną śliną. Starał się nie wyglądać, jakby ujrzał ducha, ale na słowo 'Jungkookie' krew niebezpiecznie zawrzała. Puścił jego rękę i uśmiechnął się lekko, z pewnością nie szczerze dla tego niskiego skrzata który, oby, dla własnego dobra, się pomylił w wypowiadaniu imienia innej osoby, i ruszył powoli do środka, uważając na łazienkę.
- Usiądźcie sobie w salonie. - nakazał im i ruszył do miejsca w którym tkwił najmłodszy z tu zebranych, o których obecności nikt nie wiedział. - Umyję się i zaraz wrócę!
- Ej, Tae-bae, Ty już wczoraj piłeś? - o nie.
Taehyung zatrzymał się w połowie drogi i wracać zamiaru nie miał, śmiech ze własnej spostrzegawczości i ogółem całej sytuacji cisnął mu się na usta.
- Ta, no bo wiecie, wino już tyle tu leżało i nie mogło się zmarnować...
- Z dwóch kieliszków? - Hoseok kuźwa, tak, z dwóch kieliszków, bo był u niego chłopak którego poznał tego samego wieczora, i całował się z nim przez co najmniej pół spotkania, i ogółem, ten cały Jimin go zna.
- W jednym było białe a w drugim czerwone, dla różnorodności! - wytłumaczył się i już po chwili zniknął za drzwiami.
Gdy ujrzał przerażonego Jungkooka za zasłoną prysznica, prawie w tym samym momencie co on zakrył sobie usta ze śmiechu.
- Co teraz? - spytał szeptem i wskazał na ścianę, grubą na szczęście, która dzieliła ich od salonu w którym zebrało się zgromadzenie. - Tam jest Jimin?
- No jest... To Wy się znacie? - spytał Taehyung podchodząc do niego bliżej, by nie musieć podnosić głosu, a tym bardziej aby w ogóle nie było słychać jakichś szmerów z łazienki.
- Taetae, dobrze się czujesz? - dobra, jednak ściany mają uszy, a Hoseok to już w ogóle wbudowany w umysł aparat słuchowy.
- Jasne, dajcie mi chwilę! - krzyknął wspomniany i odruchowo okręcił wodę, zapominając, że przecież tam stoi najmłodszy.
- Hyunggg... - syknął Jungkook kiedy został potraktowany lodowatą wodą, a Tae był na tyle inteligentny, że zamiast wyłączyć, przełączył na wrzątek. - HYUN-
Zakrył mu usta dłonią i spojrzał przepraszająco, w końcu nie chciał, tak jakby, w jednej chwili, zmrozić go i oparzyć. Czysty przypadek. Przekręcił umiejętnie korki tak, aby leciała woda letnia, zdając sobie sprawę, że jego kochanek nie chciał, aby w ogóle ona miała swoje miejsce przy tej zabawnej i tak już sytuacji.
- Tak, znamy się. - szepnął na tyle głośno, by zagłuszyć bieżącą wodę. - To jeden z tych znajomych z którymi miałem się spotkać.
- Przepraszam. - na wstępie, przed skomentowaniem jego kwestii, z poczuciem winy, Taehyung musiał go przeprosić. - Wyjdziesz przez okno, wrócisz do domu, napiszesz im, że jednak przychodzisz i jakoś to będzie.
- Okno? - spytał Jungkook i tak załamany całą sytuacją, chował się przed znajomymi którzy za żadne skarby dowiedzieć się nie mogli, że on tak sobie znalazł chłopaka, a do tego całował się z nim po pijaku, i ogólnie rzecz biorąc go kochał, bo ta dwójka traktowała go jak swoje dziecko, które nigdy nie dorośnie.
Łącznie z Seokjinem i Hoseokiem, a nawet Yoongim. Ten pierwszy to nawet jeśli Taehyung był jego drogim przyjacielem, tak by go za uszy wytarmosił, że zapomniałby jak się nazywa. A propos okna... Okno było małe. Może nie tak małe jak w tych wszystkich toaletach publicznych gdzie ledwo można książkę średniej grubości zmieścić, ale jednak małe.
Westchnął cicho, i troszeczkę z takiej złośliwości-miłości, mokrymi dłońmi złapał go za ramiona i przyciągnął do siebie, pod bieżącą wodę. Złączył ich usta, tak na pożegnanie, nim młodszy nie pokona przeciwności losu i nie przeciśnie się przez to nieszczęsne okno; nim nie rozstaną się na najdłuższy teraz okres czasu, te kilkadziesiąt minut do kolejnego spotkania, kiedy nikt prócz nich samych wiedzieć nie będzie, o miłości jaką się darzą. Taehyung z chęcią splótł ich wargi, przejechał po plecach do których przylepił się mokry materiał bluzki, i cicho westchnął gdy nadszedł już koniec tej chwilowej, stęsknionej bliskości.
- Leggo. - młodszy wyszedł spod prysznica bez suchej nitki, i poczekał aż Taehyung rozprawi się z oknem.
Po chwili walki, by wyszło to jak najciszej, droga ucieczki stała przed nim otworem. Wdrapał się na szafkę obok umywalki i z zasadą 'raz kozie śmierć' przecisnął się jak najszybciej potrafił przez mały otwór, by nie utknąć. To był głupi pomysł. Bardzo. Szczególnie, że wpadł w niższe krzaki.
- Kurw-... - łacina utknęła w gardle Taehyunga, gdy wyjrzał przez okno na młodszego.
Ten sprawnie uwinął się z gąszczy i otrzepał z gałązek, z trudem wracając na proste nogi. Pokazał mu kciuki do góry i już po chwili chwiejnym krokiem poleciał w długą, by przypadkiem reszta obecnych w mieszkaniu nie wyjrzała przez okno w salonie, albo co gorsza, nie wypatrzyła go przez balkon. Taehyung się zmartwił. Ale to było nic, w porównaniu z tym co poczuł gdy uświadomił sobie jeden z nieszczęsnych faktów. Jungkook zostawił swoją torbę u niego, a innych rzeczy nie miał. Rodzice byli na wycieczce. Miał nocować u tego całego Namjoona i Jimina... Taehyung schował twarz w dłonie i nie wiedział, czy płakać czy się śmiać, gdy wylądował z powrotem pod prysznicem w którym chował się młodszy. W końcu na spotkanie przyjdzie pełen gałązek i na domiar złego cały mokry, i tylko Taehyung będzie wiedział, co jest tego przyczyną. Optymizm zobowiązywał, a ta cała miłość której kiedyś się tak bał, teraz wyglądała całkiem zabawnie. Mógł nawet z nim uciekać przez te krzaki, byleby tylko obydwoje byli szczęśliwi, bez niepotrzebnych pouczeń i komentarzy innych.
Reszta czasu spędzonego pod prysznicem już skupiła się głównie na dokładnym umyciu się, i zajęło to z pewnością dłużej niż powinno. Zabrał ubrania z suszarki pod sufitem, przebrał się i ruszył do czekających gości.
- Jezu, co tak długo? Kochasia tam miałeś, czy coś? - Taehyung zaśmiał się, i to nie z samego stwierdzenia ale i z jego prawdziwości.
- Skądże. Idziemy marudy na naszą fontannę i tak wymyślimy co zrobić. - zachęcił ich gestem dłoni do ruchu.
Co z tego, że trapery młodszego mieszały się z jego butami. Co z tego, że jego kurtka wisiała na wieszaku w przedpokoju, a jego dorobek który zabrał ze sobą miał schowany w szafie. Nikt prócz nich nic nie wiedział. I to było najważniejsze.
czwartek, 17 września 2015
piątek, 17 lipca 2015
''They don't know about us'' / Rozdział 1.
Więc tak! Jestem nowa w całym tym blogowaniu i w ogóle, i tak się składa, że jestem niesamowicie wstydliwa i niepewna co do swoich opowiadań. Więc, jeśli coś jest nie tak, proszę, napiszcie, i jeśli Wam się spodobało, to tym bardziej napiszcie.
I o opowiadaniu: początkowo miał być to tylko one shot o Taehyungu i Jungkooku, ale wyszło łamiące serce kilka rozdziałów. Enjoy!
Kto by pomyślał, że jeden uśmiech może tyle zmienić?
Wiadomo, każdy uśmiecha się odrobinę inaczej. U jednych można w uśmiechu odnaleźć odrobinę goryczy, w innym słodkie zapomnienie. Jednych uśmiech daje odczucie podobne do pierwszego dnia wiosny, gdy wszystko kwitnie i wraca do życia, inny natomiast pierwszego dnia zimy, gdy najlepszym rozwiązaniem jest usiąść przy rozpalonym kominku z kakaem, które przyjemnie grzeje w dłonie. Czasem uniesione kąciki ust do góry mogą dawać nadzieję, a inne uświadamiać nas w beznadziejnym położeniu czy przegranej, która po czasie wyjdzie nam na dobre.
Jednak, zawsze znajdzie się ten jeden uśmiech. Jeden uśmiech który zmieni wszystko. Pogląd na świat, kierunek myśli... Zawróci w głowie nie dając już mapy do drogi powrotnej.
Taehyung raz zobaczył ten uśmiech. Raz zobaczył jak świat zatrzymuje się w miejscu, jak istnieje tylko ten idealnie biały rząd zębów, układających się w niesamowity uśmiech. I Taehyung wiedział, że tak łatwo nie odpuści, by na uśmiech Nieznajomego mógł spoglądać każdego dnia.
A jak człowiek się uprze, to dzieją się rzeczy niemożliwe. Letni wieczór, pociąg i przedział prawie całkiem pusty. Taehyung starał skupić się na piosence która dudniła mu w słuchawkach, jednak drzwi co chwilę rozsuwały się i zasuwały. Rany, ile można? Wchodzą, wychodzą, pociąg rusza za dwie minuty. Dwie minuty wchodzenia i wychodzenia. Co by się zmieniło, gdyby usiedli tu? Czy ich losy potoczyłyby się inaczej? Taehyung myślał dużo. O każdej osobie która mignęła mu przed oczami w trakcie tych przygotowań. Jednak nie dochodził do zbyt wielu wniosków, co ciągnęło go w dół i z pewnością musiał nad tym poćwiczyć. I ni stąd ni zowąd nadarzyła się okazja. Nie do przegapienia. Do przedziału wsiadł młody chłopak, na oko na pewno nie był jeszcze pełnoletni, z czapką nasuniętą niemal na czoło i białymi słuchawkami odznaczającymi się na czarnej bluzce, która kompletowała się z dziurawymi, jasnymi jeansami. Brązowe trapery skierował tak, by nie stykać się z butami Taehyunga, aby nie naginać jego przestrzeni osobistej. Obok niego usiadł jakiś starszy pan, wyciągnął gazetę i zaczął ją czytać. Jak to starsi panowie których Taehyung widział w pociągach, mieli to chyba we krwi. Zawsze ten sam poważny wąsik, skupiony wzrok i czarno-biały brukowiec. Wtedy miał na czym skupić swoją uwagę, bo dzięki braku wady widział bardzo dobrze literki tworzące dokument pod przyciągającym uwagę nagłówkiem. Jednak tego dnia było inaczej. Za nic nie mógł skierować swojej uwagi na to, co czytał starszy pan, bo młody siedzący przy oknie skutecznie przyciągał jego uwagę. Co robił w tym kierunku? Nic. No właśnie, to nic starczyło, by Taehyung skupił się na jego obyciu. Nie był nadzwyczajny... Ah. Był nadzwyczajny i to niesamowicie nadzwyczajny w swojej nadzwyczajności. W oczach krył się lekki strach, kiedy spoglądał jak za oknem umykają im drzewa, zostając gdzieś w oddali, coraz to ciemniejszej nocy. Ręce niepewnie tańczyły na kolanie rześki układ do rytmu piosenki którą słuchał. Nie no, dobra, gdyby Taehyung miał wybrać co w nim go najbardziej zainteresowało, to, oj tak, bardzo dziwna sprawa, ale wybrał by usta. Zabrzmiało jakby był perwersem, co nie? Ale tu nie o to chodziło. Taehyung lubił optymistów. A najbardziej tych optymistów, którzy byli wiecznie uśmiechnięci. I tu na usta pchało mu się pytanie: Nieznajomy, jak wygląda Twój uśmiech? Miał przed sobą godzinę drogi. Podobnie jak ten ciekawy chłopak, w końcu wsiadł do tego samego pociągu. Tą godzinę postanowił poświęcić by odpowiedzieć sobie na to pytanie. Tylko jak mógł to zrobić? Oj nie, Taehyung nie był z tych co zagadają o gumę do żucia i jechane z rozmową - sklei się bądź nie. On miał swoje sposoby. I musiał je wykorzystać. Pierwszy z nich wcielił w życie po chwili. Stuknął swoim białym nike trapery chłopaka i odwrócił automatycznie głowę by zakomunikować mu 'to nie ja, lecz zwróć na mnie uwagę'. Nie do końca zadziałało jak powinno, bo poczuł na sobie doszczętnie przestraszony wzrok młodszego. I na tym się skończyło. Pierwsza próba nie wypaliła. Kolejny pomysł natomiast musiał już wypalić, był tego pewny. Mama jego nim puściła go do Busanu, dała mu chusteczki które zamiast służyć mu do wycierania nosa, skutecznie to utrudniają. Mięta daje tak po nosie, że od razu się kicha, serialnie! Więc Taehyung rozpoczął wcielanie swojego nowego planu w życie. Udał, że chce wydmuchać nos, a przez intensywny zapach kichnął. Teraz chłopak na przeciwko powinien powiedzieć kulturalnie 'na zdrowie' z uśmiechem. Jednak, gburowaty starszy pan zrobił to za niego. Taehyung westchnął ciężko wraz z podziękowaniem za jakże miły gest, i rozprostował kości opierając się wygodnie i główkując dalej. Co zrobić by uzyskać uśmiech Nieznajomego? Pomysł na który wpadł z pewnością był ryzykowny, jednak wierzył w moc swojego przyjaznego usposobienia. Wyjął słuchawki z uszu i przesunął się bardziej na środek, by mieć łatwiejszy dostęp do gazety pana starszego.
- Przepraszam... - zaczął, i kontynuował gdy ten zwrócił na niego uwagę. - Co pan czyta, jeśli ja mogę wiedzieć?
- Aktualnie to te całe szmiry na temat sfałszowanych wyników w wyborach. - odpowiedział, a na jego popękane już przez wiek usta wkradł się cieplusi uśmiech.
- Ahh... Mam nadzieję, że nie jest pan z tych co to życie za politykę oddadzą? - Taehyung kontynuował swoją grę zerkając kątem oka na młodszego, który jeszcze się nie zainteresował.
- Skądże. Praca za biurkiem na zmianę z oczekiwaniem na emeryturę już tak mnie nudzi, że chociaż z tego mogę się pośmiać. - i rzeczywiście, na koniec dało się usłyszeć lekki śmiech.
- A co tu pisze...? - Taehyung schylił się jak najzabawniej potrafił by przeczytać główny nagłówek gazety, aż w końcu mu się udało. - O nie! Ona ma dziecko z fotoreporterem? To niedopuszczalne.
Udawana powaga rozśmieszyła mężczyznę, który wyprostował gazetę by Taehyung mógł czytać dalej.
- Gdybym ja tutaj był dziennikarzem, to ja bym pisał ciekawiej. - gra rozkręciła się na dobre w momencie gdy zaczął gestykulować. - Kot na ulicy Pokątnej nr. 16 ugrzązł na drzewie. Jego przeraźliwe miauczenie słyszała cała okolica, aż sąsiadce spod numeru 18 włosy stanęły dęba, powodując opadnięcie peruki na samo dno. Kto by się spodziewał, że nosi ona perukę?
Starszy pan którego imię pewnie Taehyung pozna na końcu opowieści zanosił się już radośnie śmiechem, co jakiś czas stukając w swoje kolano. Takie momenty dodawały chłopakowi skrzydeł na których unosiło się jego wielkie serduszko. I udało mu się zarobić zainteresowanie drugiego obecnego w tym przedziale, lecz jeszcze nie udało się skraść jego uśmiechu, który niesamowicie ciekawił Taehyunga.
- Lecz, wracając do kota. Akcja była naprawdę emocjonująca, emerytowany weteran spod 14 już utknął w oknie nie mogąc wyjść przez felerne drzwi, byleby tylko zobaczyć, czy mały kot którego imienia nikt nie zna zejdzie z drzewa. - powoli, powolutku... - Akcja skończyła się powodzeniem. NASA po chwili otrzymało zlecenie zrobienia zdjęcia z najlepszej satelity, bo strażak który okazał się homoseksualistą ściągnął kota z drzewa. A kot podziękował mu w języku włoskim.
Nie zdziwiłby się Taehyung, gdyby reszta przedziałów słyszała donośny śmiech starszego pana.
- O matko... Ubawiłeś mnie chłopcze do łez! - starszy pan zdjął okulary i starł łzę, należącą do tych szczęśliwszych. - Jeśli odbije mi na starość i założę własną drukarnię, zatrudnię Cię jako dziennikarza, masz to jak w banku.
- Dziękuję! - Taehyung pokiwał rześko głową i kątem oka ujrzał, że dobra atmosfera rozprzestrzeniła się.
Odwrócił głowę lekko w prawo i w jednym momencie zapomniał kim on tak właściwie jest. Gdyby ktoś się go spytał o dane kontaktowe, zacząłby do niego szprechać w języku niezrozumiałym dla obywatela Ziemi. Siedzenie w pociągu zdało się być jakieś bardziej miękkie, jakby powoli wciągało go by rozpuścił się w niesamowitej wygodzie. W brzuchu poczuł bardzo przyjemne uczucie, jakby kwiaty kwitły a motyle wychodziły z poczwarek by wzlecieć i swoimi kolorami zająć calutkie niebo. I widział tylko odpowiedź na swoje pytanie dnia, na którą nie chciał przestać spoglądać. Ten idealny uśmiech był czymś, na co chciał spoglądać każdego dnia, odkrywać od nowa, widzieć jak pięknie komponuje się z całością, która nie gasła przy samym uśmiechu, skądże; była dopasowana w każdej proporcji. Gdyby nie siedział, z pewnością padłby na glebę, bo poczuł jak kolana mu miękną. Wow...
- Taehyung jestem! - wypalił pierw jak to przystało witając się ze starszym panem.
- Min Lee, miło mi, panie dziennikarzu. - uśmiechnął się ściskając jego dłoń.
- Taehyung. - powtórzył wyciągając rękę ku cichemu chłopakowi, który niepewnie odpowiedział.
A Taehyung poczuł jak przechodzi przez niego prąd. 1000 wattów prosto do serca. To z pewnością nie było bezpieczne.
- Jungkook.
Jungkook. Jungkookie. Kookie. W zaledwie kilkunastu sekund echo odbijało się w głowie Taehyunga, powtarzając to imię, z jego niesamowitą barwą głosu.
- Ah, jak dobrze spędzić podróż w miłym towarzystwie... - zaczął, i ni stąd ni z owąd zza okna wyjawiła sie jego stacja. - No proszę... To minęło szybciej niż mogłem się spodziewać.
Po chwili cała trójka wyszła już z pociągu, zabierając wszystko co ze sobą mieli. Stanęli jeszcze takim składem przed odjeżdżającymi wagonami; trochę przypadkiem. Jungkook sprawdzał coś na komórce, a pan Min położył dłoń na ramieniu Taehyunga.
- Dziękuję, młody za umilenie mi jazdy. - uśmiechnął się ciepło. - Masz tu moją wizytówkę, w razie, gdybyś potrzebował adwokata.
- Zapamiętam! - tak oto wyglądało ich pożegnanie, i gdy Taehyung okręcił się na pięcie praktycznie spotkał twarz w twarz z właścicielem najpiękniejszego uśmiechu jaki dotychczas widział.
- Aish... Wybacz mi, źle stanąłem. - zaśmiał się lekko a Taehyung odpłynął pod jego głosem. - Aishhh! Znasz tu jakiś dobry hotel? Na jedną noc? Bo moi przyjaciele mają dzień opóźnienia i będą dopiero jutro, a miałem nocować u nich...
- Też będę widział się ze znajomymi jutro. - język wrócił mu do gęby naprawdę cudem. - Ale aktualnie mam tutaj wynajęte mieszkanie... Mogę Cię przenocować.
Taehyung zrobił coś, co przyszło mu pod wpływem impulsu, i chyba serce właśnie grało mu marsza na jakieś 4/4 w przyspieszonym tempie. A zmieniło rytm na jakiś dubstep gdy Jungkook zgodził się na propozycję.
- Skoro nie będzie to dla Ciebie problem... - malutki uśmiech. - To czemu nie, nie zajmuję dużo miejsca.
Jungkook lubił rysować, śpiewać, rapować, tańczyć, ćwiczyć i czytać komiksy. Urodził się właśnie w Busanie, ma starszego brata w wojsku. Bardzo lubi czarny, biały i czerwony. Lubi wszystko co ma w sobie mąkę. Słoneczną pogodę. Jungkook właśnie przekraczał próg mieszkania Taehyunga.
- Ładnie tu masz... - zauważył słusznie, w końcu Taehyung starał się z wystrojem.
- Dziękuję. - skinął głową i zamknął za sobą drzwi. - Rozgość się i czuj jak u siebie. Kuchnia na lewo wraz z moim pokojem, a mały salon na prawo. Pomiędzy znajdziesz łazienkę.
Chłopak raczej nie wyglądał na zagubionego w nowej sytuacji po otrzymaniu instrukcji od właściciela. Poszedł posłusznie do salonu i usiadł na krańcu kanapy, nie czując się mimo wszystko zbyt pewnie. Ale alkohol ośmiela ludzi, z takiego założenia wychodził Taehyung. Więc z barku wyciągnął wino i dwa kieliszki.
- Nawet jeśli, nie jesteś jeszcze prawnie w wieku na spożywanie alkoholu. - zaśmiał się lekko i po chwili wrócił do gościa z otwieraczem. - Przymknę na to oko.
- Spokojnie, osiemnaście lat skończę już we wrześniu. - chętnie przyglądał się jak korek daje upust czerwonemu trunkowi.
- W takim razie, jesteś już pełnoletni. - wzruszył ramionami ten starszy, który nie pamiętał nic z świętowania swojej pełnoletności.
Podsunął młodszemu lampkę wina napełnioną po samą górę, i sam nalał sobie tyle samo. Usiadł tuż obok niego i uśmiechnął się lekko, mocząc usta w napoju.
- A co, ze znajomymi to na imprezy będziesz pewnie chodził, nie?
- W sumie... Dawno nie byłem w Busanie, a rodzice teraz na wakacjach, więc spotkam się ze starymi znajomymi by jakoś, sam nie wiem, odnowić kontakt? Dawno się nie widzieliśmy, i chyba się za mną stęsknili.
Ciężko nie było stęsknić się za takim człowiekiem. Pewnie rozrywany był przez dziewczyny w swoim wieku. Czy młodsze. Czy starsze. Taehyung nawet chciał odpuścić sobie w wyobrażaniu, że może ma u znajomego-nieznajomego jakieś szanse. Hej, ale o czym on w ogóle myślał? Ten uśmiech zawrócił mu w głowie i żaden gps już mu nie pomoże.
- Ah... No widzisz, ja chyba należę do tych bad boy'ów, którzy przyjeżdżają do Busanu by się wybawić za wsze czasy. - uśmiechnął się, z namysłem, by jakoś zainteresować swoją osobą gościa.
- Zabierzesz mnie na jakąś imprezę? - spytał młodszy, a połowa kieliszka wypełniona była jeszcze czerwonym alkoholem, który znikał w bardzo szybkim tempie. - Jeśli... Jeśli oczywiście chcesz.
- Jasne. - Taehyung wyrwał małą karteczkę z pliku który leżał na stole, zapisał tam wyraźnie swój numer i bezpardonowo wcisnął ją do kieszeni Jungkooka. - Proszę bardzo, abyś nie zapomniał ani nie zgubił.
- Dziękuję, z pewnością zadzwonię. - powiedział doprawiając swoje słowa lekkim śmiechem.
Po czterech kieliszkach rozmowa kleiła się, a alkohol powoli uderzał do głowy. Jednak za namową młodszego Taehyung wyciągnął jeszcze jedną butelkę, białego, wytrawnego. Nie zostało spożyte tak wytrawnie jak powinno, bo odpuścili sobie nalewanie go do szkła, w końcu z gwinta wkradało się do krwi w ten mniej przyzwoity sposób. Jungkook opierał się wygodnie o swojego nowego znajomego, ten nawet nie odczuwał efektów bliskości, tylko co jakiś czas podpierał swoją głowę o jego ramię, nie z powodu, że była ciężka. Tak, o. Taki miał kaprys.
- Nie powinienem Cię tak rozpijać. - wydukał ten rzekomo bardziej odpowiedzialny, delektując się zapachem jego włosów. - Jesteś jeszcze na to za młody.
- Gadasz, hyung... - zaśmiał się Jungkook odchylając głowę do tyłu. - Jest super.
- Jutro nie wiem jak Ty dotrzesz do tych znajomych... - nie, Taehyung nie był tak trzeźwy jak mogłoby się wydawać.
- Po co mi znajomi, jak teraz mam Ciebie?
To tylko pijane gadanie; ta myśl nawiedziła umysł Taehyunga powodując, że niebezpiecznie zaszumiało mu w głowie, oraz dała o sobie znać nadzieja. Nie mógł się za mocno nastawiać, że wszystko następnego dnia rano będzie takie jak teraz. Ładne. Kolorowe. Szczęśliwe. Trochę przerywane przez ten szum w głowie, jednak on nie był teraz tak ważny, by traktować go jako problem pierwszego świata.
Kto by spodziewał, że ten jeden uśmiech, który ujrzał na tle okna w pociągu, za którym świat znikał, jednak uparcie udawał, że stanął, może tak wiele zmienić.
- Masz mnie? - odważył się na słowa, ignorując w tym momencie skutki alkoholu.
- Jesteś tu. I to naprawdę mi teraz starczy. - powiedział, próbując brzmiąc zrozumiale, gdy wiatr znikąd zawiał go w stronę starszego. - Sprawiasz, że czuję się dobrze.
- A na ogół jak się czujesz? - Taehyung pociągnął z gwinta kolejnego, dużego łyka.
Czuł perfumy których używał młodszy bardzo wyraźnie, i stan w którym był nie ułatwiał mu sprawy która teraz niesamowicie go dręczyła. Albowiem, trzymał się ciężko by zaraz nie zaatakować warg tego chłopaka, które tak zachęcały, nawilżone od trunku.
- Nie czuję się tak jak dobrze jak teraz... - zgubił gdzieś poprawną budowę zdania, jednak było to całkiem urocze. - A teraz czuję się nie-sam. Wiesz, hyung.
- Myślisz, że to sprawka alkoholu? - wymamrotał Taehyung, człowiek trzeźwy w życiu nie zrozumiałby co on próbował przekazać tym tokiem słów.
- Nie, alkohol nie powoduje, że jeden uśmiech... - zaczął znów odchylając głowę do tyłu, najwyraźniej mu się to spodobało i postanowił zrobić z tego sposób na poukładanie splątanych myśli. - Taki uśmiech który zobaczy się raz na milion lat, wciąż jest tak samo niesamowity, nawet po tyluuu kieliszkach.
Taehyung uśmiechnął się. Jungkook uśmiechnął się. Kto by pomyślał, że jeden uśmiech może tyle zmienić, w tak krótkim czasie?
Jednego dnia, siedzisz w pociągu który być może nie kieruje do przeznaczenia, jednak do miasta oddalonego kilometry od schronienia w skrzydłach rodziców, i tego samego znajdujesz kogoś, kogo szukasz przez całe swoje życie.
- Kto by pomyślał... - szepnął Taehyung, na podsumowanie swoich myśli mieszanych z winem, dającym o sobie znać.
- Hm? - młodszy zamrugał zabawnie oczami.
Słowa? Komu one były potrzebne. Odwaga sama przyszła w momencie gdy Taehyung potrzebował jej najbardziej. Procenty we krwi troszkę posunęły go do czynu który zapieczętował dzisiejszy wieczór. Podniósł się delikatnie podpierając na ręce, i zabawił odrobinę, zostawiając swój oddech na policzku młodszego, powodując, że ten przechylił głowę w jego stronę. Słowa stały się zbędne w ostateczności, gdy ich usta same do siebie dążyły, przyciąganie stało się silniejsze z minuty na minutę, a delikatny dotyk ich warg za moment miał przypieczętować wniosek do jakiego doszło i jedno i drugie. Taehyung, jako niecierpliwy dzieciak w ciele dziewiętnastolatka zrobił krok ostateczny, przyciągając młodszego dłonią, która spoczęła na jego karku, i z delikatnością zetknął ich usta, więżąc między nimi oddech. Pierw składał na jego wargach pocałunki lekkie, niczym muśnięcie skrzydeł jednego z motyli który ożywał w jego sercu. Obsypywał go nimi, niczym najszczerszym złotem, by nawet na moment nie poczuł się zlekceważony. Potem, bardziej dojrzale złączył ich wargi w czułym, doprawionym alkoholem i dozą namiętności pocałunku. Młodszy zadrżał lekko pod dłońmi Taehyunga, który objął go mocno przyciągając do siebie. Ten jeden uśmiech, skradziony w krótkiej chwili złączył właśnie w jedną całość dwie dusze, rozciągając w czasie ten pełen uczucia taniec. Oddali w nim chyba wszystko, czego nie umieli ubrać w słowa, i nawet nie potrzebowali się tak trudzić.
Nieme wyznanie uczuć trwało by jeszcze do samego rana, jednak gdy przenieśli się do pokoju gospodarza, alkohol znużył ich do takiego stopnia, że zasnęli w swoich ramionach, nie pozwalając, żeby jedno czy drugie przez długą noc czuło się samotne.
Kto by pomyślał, że jeden uśmiech może tyle zmienić?
I o opowiadaniu: początkowo miał być to tylko one shot o Taehyungu i Jungkooku, ale wyszło łamiące serce kilka rozdziałów. Enjoy!
Kto by pomyślał, że jeden uśmiech może tyle zmienić?
Wiadomo, każdy uśmiecha się odrobinę inaczej. U jednych można w uśmiechu odnaleźć odrobinę goryczy, w innym słodkie zapomnienie. Jednych uśmiech daje odczucie podobne do pierwszego dnia wiosny, gdy wszystko kwitnie i wraca do życia, inny natomiast pierwszego dnia zimy, gdy najlepszym rozwiązaniem jest usiąść przy rozpalonym kominku z kakaem, które przyjemnie grzeje w dłonie. Czasem uniesione kąciki ust do góry mogą dawać nadzieję, a inne uświadamiać nas w beznadziejnym położeniu czy przegranej, która po czasie wyjdzie nam na dobre.
Jednak, zawsze znajdzie się ten jeden uśmiech. Jeden uśmiech który zmieni wszystko. Pogląd na świat, kierunek myśli... Zawróci w głowie nie dając już mapy do drogi powrotnej.
Taehyung raz zobaczył ten uśmiech. Raz zobaczył jak świat zatrzymuje się w miejscu, jak istnieje tylko ten idealnie biały rząd zębów, układających się w niesamowity uśmiech. I Taehyung wiedział, że tak łatwo nie odpuści, by na uśmiech Nieznajomego mógł spoglądać każdego dnia.
A jak człowiek się uprze, to dzieją się rzeczy niemożliwe. Letni wieczór, pociąg i przedział prawie całkiem pusty. Taehyung starał skupić się na piosence która dudniła mu w słuchawkach, jednak drzwi co chwilę rozsuwały się i zasuwały. Rany, ile można? Wchodzą, wychodzą, pociąg rusza za dwie minuty. Dwie minuty wchodzenia i wychodzenia. Co by się zmieniło, gdyby usiedli tu? Czy ich losy potoczyłyby się inaczej? Taehyung myślał dużo. O każdej osobie która mignęła mu przed oczami w trakcie tych przygotowań. Jednak nie dochodził do zbyt wielu wniosków, co ciągnęło go w dół i z pewnością musiał nad tym poćwiczyć. I ni stąd ni zowąd nadarzyła się okazja. Nie do przegapienia. Do przedziału wsiadł młody chłopak, na oko na pewno nie był jeszcze pełnoletni, z czapką nasuniętą niemal na czoło i białymi słuchawkami odznaczającymi się na czarnej bluzce, która kompletowała się z dziurawymi, jasnymi jeansami. Brązowe trapery skierował tak, by nie stykać się z butami Taehyunga, aby nie naginać jego przestrzeni osobistej. Obok niego usiadł jakiś starszy pan, wyciągnął gazetę i zaczął ją czytać. Jak to starsi panowie których Taehyung widział w pociągach, mieli to chyba we krwi. Zawsze ten sam poważny wąsik, skupiony wzrok i czarno-biały brukowiec. Wtedy miał na czym skupić swoją uwagę, bo dzięki braku wady widział bardzo dobrze literki tworzące dokument pod przyciągającym uwagę nagłówkiem. Jednak tego dnia było inaczej. Za nic nie mógł skierować swojej uwagi na to, co czytał starszy pan, bo młody siedzący przy oknie skutecznie przyciągał jego uwagę. Co robił w tym kierunku? Nic. No właśnie, to nic starczyło, by Taehyung skupił się na jego obyciu. Nie był nadzwyczajny... Ah. Był nadzwyczajny i to niesamowicie nadzwyczajny w swojej nadzwyczajności. W oczach krył się lekki strach, kiedy spoglądał jak za oknem umykają im drzewa, zostając gdzieś w oddali, coraz to ciemniejszej nocy. Ręce niepewnie tańczyły na kolanie rześki układ do rytmu piosenki którą słuchał. Nie no, dobra, gdyby Taehyung miał wybrać co w nim go najbardziej zainteresowało, to, oj tak, bardzo dziwna sprawa, ale wybrał by usta. Zabrzmiało jakby był perwersem, co nie? Ale tu nie o to chodziło. Taehyung lubił optymistów. A najbardziej tych optymistów, którzy byli wiecznie uśmiechnięci. I tu na usta pchało mu się pytanie: Nieznajomy, jak wygląda Twój uśmiech? Miał przed sobą godzinę drogi. Podobnie jak ten ciekawy chłopak, w końcu wsiadł do tego samego pociągu. Tą godzinę postanowił poświęcić by odpowiedzieć sobie na to pytanie. Tylko jak mógł to zrobić? Oj nie, Taehyung nie był z tych co zagadają o gumę do żucia i jechane z rozmową - sklei się bądź nie. On miał swoje sposoby. I musiał je wykorzystać. Pierwszy z nich wcielił w życie po chwili. Stuknął swoim białym nike trapery chłopaka i odwrócił automatycznie głowę by zakomunikować mu 'to nie ja, lecz zwróć na mnie uwagę'. Nie do końca zadziałało jak powinno, bo poczuł na sobie doszczętnie przestraszony wzrok młodszego. I na tym się skończyło. Pierwsza próba nie wypaliła. Kolejny pomysł natomiast musiał już wypalić, był tego pewny. Mama jego nim puściła go do Busanu, dała mu chusteczki które zamiast służyć mu do wycierania nosa, skutecznie to utrudniają. Mięta daje tak po nosie, że od razu się kicha, serialnie! Więc Taehyung rozpoczął wcielanie swojego nowego planu w życie. Udał, że chce wydmuchać nos, a przez intensywny zapach kichnął. Teraz chłopak na przeciwko powinien powiedzieć kulturalnie 'na zdrowie' z uśmiechem. Jednak, gburowaty starszy pan zrobił to za niego. Taehyung westchnął ciężko wraz z podziękowaniem za jakże miły gest, i rozprostował kości opierając się wygodnie i główkując dalej. Co zrobić by uzyskać uśmiech Nieznajomego? Pomysł na który wpadł z pewnością był ryzykowny, jednak wierzył w moc swojego przyjaznego usposobienia. Wyjął słuchawki z uszu i przesunął się bardziej na środek, by mieć łatwiejszy dostęp do gazety pana starszego.
- Przepraszam... - zaczął, i kontynuował gdy ten zwrócił na niego uwagę. - Co pan czyta, jeśli ja mogę wiedzieć?
- Aktualnie to te całe szmiry na temat sfałszowanych wyników w wyborach. - odpowiedział, a na jego popękane już przez wiek usta wkradł się cieplusi uśmiech.
- Ahh... Mam nadzieję, że nie jest pan z tych co to życie za politykę oddadzą? - Taehyung kontynuował swoją grę zerkając kątem oka na młodszego, który jeszcze się nie zainteresował.
- Skądże. Praca za biurkiem na zmianę z oczekiwaniem na emeryturę już tak mnie nudzi, że chociaż z tego mogę się pośmiać. - i rzeczywiście, na koniec dało się usłyszeć lekki śmiech.
- A co tu pisze...? - Taehyung schylił się jak najzabawniej potrafił by przeczytać główny nagłówek gazety, aż w końcu mu się udało. - O nie! Ona ma dziecko z fotoreporterem? To niedopuszczalne.
Udawana powaga rozśmieszyła mężczyznę, który wyprostował gazetę by Taehyung mógł czytać dalej.
- Gdybym ja tutaj był dziennikarzem, to ja bym pisał ciekawiej. - gra rozkręciła się na dobre w momencie gdy zaczął gestykulować. - Kot na ulicy Pokątnej nr. 16 ugrzązł na drzewie. Jego przeraźliwe miauczenie słyszała cała okolica, aż sąsiadce spod numeru 18 włosy stanęły dęba, powodując opadnięcie peruki na samo dno. Kto by się spodziewał, że nosi ona perukę?
Starszy pan którego imię pewnie Taehyung pozna na końcu opowieści zanosił się już radośnie śmiechem, co jakiś czas stukając w swoje kolano. Takie momenty dodawały chłopakowi skrzydeł na których unosiło się jego wielkie serduszko. I udało mu się zarobić zainteresowanie drugiego obecnego w tym przedziale, lecz jeszcze nie udało się skraść jego uśmiechu, który niesamowicie ciekawił Taehyunga.
- Lecz, wracając do kota. Akcja była naprawdę emocjonująca, emerytowany weteran spod 14 już utknął w oknie nie mogąc wyjść przez felerne drzwi, byleby tylko zobaczyć, czy mały kot którego imienia nikt nie zna zejdzie z drzewa. - powoli, powolutku... - Akcja skończyła się powodzeniem. NASA po chwili otrzymało zlecenie zrobienia zdjęcia z najlepszej satelity, bo strażak który okazał się homoseksualistą ściągnął kota z drzewa. A kot podziękował mu w języku włoskim.
Nie zdziwiłby się Taehyung, gdyby reszta przedziałów słyszała donośny śmiech starszego pana.
- O matko... Ubawiłeś mnie chłopcze do łez! - starszy pan zdjął okulary i starł łzę, należącą do tych szczęśliwszych. - Jeśli odbije mi na starość i założę własną drukarnię, zatrudnię Cię jako dziennikarza, masz to jak w banku.
- Dziękuję! - Taehyung pokiwał rześko głową i kątem oka ujrzał, że dobra atmosfera rozprzestrzeniła się.
Odwrócił głowę lekko w prawo i w jednym momencie zapomniał kim on tak właściwie jest. Gdyby ktoś się go spytał o dane kontaktowe, zacząłby do niego szprechać w języku niezrozumiałym dla obywatela Ziemi. Siedzenie w pociągu zdało się być jakieś bardziej miękkie, jakby powoli wciągało go by rozpuścił się w niesamowitej wygodzie. W brzuchu poczuł bardzo przyjemne uczucie, jakby kwiaty kwitły a motyle wychodziły z poczwarek by wzlecieć i swoimi kolorami zająć calutkie niebo. I widział tylko odpowiedź na swoje pytanie dnia, na którą nie chciał przestać spoglądać. Ten idealny uśmiech był czymś, na co chciał spoglądać każdego dnia, odkrywać od nowa, widzieć jak pięknie komponuje się z całością, która nie gasła przy samym uśmiechu, skądże; była dopasowana w każdej proporcji. Gdyby nie siedział, z pewnością padłby na glebę, bo poczuł jak kolana mu miękną. Wow...
- Taehyung jestem! - wypalił pierw jak to przystało witając się ze starszym panem.
- Min Lee, miło mi, panie dziennikarzu. - uśmiechnął się ściskając jego dłoń.
- Taehyung. - powtórzył wyciągając rękę ku cichemu chłopakowi, który niepewnie odpowiedział.
A Taehyung poczuł jak przechodzi przez niego prąd. 1000 wattów prosto do serca. To z pewnością nie było bezpieczne.
- Jungkook.
Jungkook. Jungkookie. Kookie. W zaledwie kilkunastu sekund echo odbijało się w głowie Taehyunga, powtarzając to imię, z jego niesamowitą barwą głosu.
- Ah, jak dobrze spędzić podróż w miłym towarzystwie... - zaczął, i ni stąd ni z owąd zza okna wyjawiła sie jego stacja. - No proszę... To minęło szybciej niż mogłem się spodziewać.
Po chwili cała trójka wyszła już z pociągu, zabierając wszystko co ze sobą mieli. Stanęli jeszcze takim składem przed odjeżdżającymi wagonami; trochę przypadkiem. Jungkook sprawdzał coś na komórce, a pan Min położył dłoń na ramieniu Taehyunga.
- Dziękuję, młody za umilenie mi jazdy. - uśmiechnął się ciepło. - Masz tu moją wizytówkę, w razie, gdybyś potrzebował adwokata.
- Zapamiętam! - tak oto wyglądało ich pożegnanie, i gdy Taehyung okręcił się na pięcie praktycznie spotkał twarz w twarz z właścicielem najpiękniejszego uśmiechu jaki dotychczas widział.
- Aish... Wybacz mi, źle stanąłem. - zaśmiał się lekko a Taehyung odpłynął pod jego głosem. - Aishhh! Znasz tu jakiś dobry hotel? Na jedną noc? Bo moi przyjaciele mają dzień opóźnienia i będą dopiero jutro, a miałem nocować u nich...
- Też będę widział się ze znajomymi jutro. - język wrócił mu do gęby naprawdę cudem. - Ale aktualnie mam tutaj wynajęte mieszkanie... Mogę Cię przenocować.
Taehyung zrobił coś, co przyszło mu pod wpływem impulsu, i chyba serce właśnie grało mu marsza na jakieś 4/4 w przyspieszonym tempie. A zmieniło rytm na jakiś dubstep gdy Jungkook zgodził się na propozycję.
- Skoro nie będzie to dla Ciebie problem... - malutki uśmiech. - To czemu nie, nie zajmuję dużo miejsca.
Jungkook lubił rysować, śpiewać, rapować, tańczyć, ćwiczyć i czytać komiksy. Urodził się właśnie w Busanie, ma starszego brata w wojsku. Bardzo lubi czarny, biały i czerwony. Lubi wszystko co ma w sobie mąkę. Słoneczną pogodę. Jungkook właśnie przekraczał próg mieszkania Taehyunga.
- Ładnie tu masz... - zauważył słusznie, w końcu Taehyung starał się z wystrojem.
- Dziękuję. - skinął głową i zamknął za sobą drzwi. - Rozgość się i czuj jak u siebie. Kuchnia na lewo wraz z moim pokojem, a mały salon na prawo. Pomiędzy znajdziesz łazienkę.
Chłopak raczej nie wyglądał na zagubionego w nowej sytuacji po otrzymaniu instrukcji od właściciela. Poszedł posłusznie do salonu i usiadł na krańcu kanapy, nie czując się mimo wszystko zbyt pewnie. Ale alkohol ośmiela ludzi, z takiego założenia wychodził Taehyung. Więc z barku wyciągnął wino i dwa kieliszki.
- Nawet jeśli, nie jesteś jeszcze prawnie w wieku na spożywanie alkoholu. - zaśmiał się lekko i po chwili wrócił do gościa z otwieraczem. - Przymknę na to oko.
- Spokojnie, osiemnaście lat skończę już we wrześniu. - chętnie przyglądał się jak korek daje upust czerwonemu trunkowi.
- W takim razie, jesteś już pełnoletni. - wzruszył ramionami ten starszy, który nie pamiętał nic z świętowania swojej pełnoletności.
Podsunął młodszemu lampkę wina napełnioną po samą górę, i sam nalał sobie tyle samo. Usiadł tuż obok niego i uśmiechnął się lekko, mocząc usta w napoju.
- A co, ze znajomymi to na imprezy będziesz pewnie chodził, nie?
- W sumie... Dawno nie byłem w Busanie, a rodzice teraz na wakacjach, więc spotkam się ze starymi znajomymi by jakoś, sam nie wiem, odnowić kontakt? Dawno się nie widzieliśmy, i chyba się za mną stęsknili.
Ciężko nie było stęsknić się za takim człowiekiem. Pewnie rozrywany był przez dziewczyny w swoim wieku. Czy młodsze. Czy starsze. Taehyung nawet chciał odpuścić sobie w wyobrażaniu, że może ma u znajomego-nieznajomego jakieś szanse. Hej, ale o czym on w ogóle myślał? Ten uśmiech zawrócił mu w głowie i żaden gps już mu nie pomoże.
- Ah... No widzisz, ja chyba należę do tych bad boy'ów, którzy przyjeżdżają do Busanu by się wybawić za wsze czasy. - uśmiechnął się, z namysłem, by jakoś zainteresować swoją osobą gościa.
- Zabierzesz mnie na jakąś imprezę? - spytał młodszy, a połowa kieliszka wypełniona była jeszcze czerwonym alkoholem, który znikał w bardzo szybkim tempie. - Jeśli... Jeśli oczywiście chcesz.
- Jasne. - Taehyung wyrwał małą karteczkę z pliku który leżał na stole, zapisał tam wyraźnie swój numer i bezpardonowo wcisnął ją do kieszeni Jungkooka. - Proszę bardzo, abyś nie zapomniał ani nie zgubił.
- Dziękuję, z pewnością zadzwonię. - powiedział doprawiając swoje słowa lekkim śmiechem.
Po czterech kieliszkach rozmowa kleiła się, a alkohol powoli uderzał do głowy. Jednak za namową młodszego Taehyung wyciągnął jeszcze jedną butelkę, białego, wytrawnego. Nie zostało spożyte tak wytrawnie jak powinno, bo odpuścili sobie nalewanie go do szkła, w końcu z gwinta wkradało się do krwi w ten mniej przyzwoity sposób. Jungkook opierał się wygodnie o swojego nowego znajomego, ten nawet nie odczuwał efektów bliskości, tylko co jakiś czas podpierał swoją głowę o jego ramię, nie z powodu, że była ciężka. Tak, o. Taki miał kaprys.
- Nie powinienem Cię tak rozpijać. - wydukał ten rzekomo bardziej odpowiedzialny, delektując się zapachem jego włosów. - Jesteś jeszcze na to za młody.
- Gadasz, hyung... - zaśmiał się Jungkook odchylając głowę do tyłu. - Jest super.
- Jutro nie wiem jak Ty dotrzesz do tych znajomych... - nie, Taehyung nie był tak trzeźwy jak mogłoby się wydawać.
- Po co mi znajomi, jak teraz mam Ciebie?
To tylko pijane gadanie; ta myśl nawiedziła umysł Taehyunga powodując, że niebezpiecznie zaszumiało mu w głowie, oraz dała o sobie znać nadzieja. Nie mógł się za mocno nastawiać, że wszystko następnego dnia rano będzie takie jak teraz. Ładne. Kolorowe. Szczęśliwe. Trochę przerywane przez ten szum w głowie, jednak on nie był teraz tak ważny, by traktować go jako problem pierwszego świata.
Kto by spodziewał, że ten jeden uśmiech, który ujrzał na tle okna w pociągu, za którym świat znikał, jednak uparcie udawał, że stanął, może tak wiele zmienić.
- Masz mnie? - odważył się na słowa, ignorując w tym momencie skutki alkoholu.
- Jesteś tu. I to naprawdę mi teraz starczy. - powiedział, próbując brzmiąc zrozumiale, gdy wiatr znikąd zawiał go w stronę starszego. - Sprawiasz, że czuję się dobrze.
- A na ogół jak się czujesz? - Taehyung pociągnął z gwinta kolejnego, dużego łyka.
Czuł perfumy których używał młodszy bardzo wyraźnie, i stan w którym był nie ułatwiał mu sprawy która teraz niesamowicie go dręczyła. Albowiem, trzymał się ciężko by zaraz nie zaatakować warg tego chłopaka, które tak zachęcały, nawilżone od trunku.
- Nie czuję się tak jak dobrze jak teraz... - zgubił gdzieś poprawną budowę zdania, jednak było to całkiem urocze. - A teraz czuję się nie-sam. Wiesz, hyung.
- Myślisz, że to sprawka alkoholu? - wymamrotał Taehyung, człowiek trzeźwy w życiu nie zrozumiałby co on próbował przekazać tym tokiem słów.
- Nie, alkohol nie powoduje, że jeden uśmiech... - zaczął znów odchylając głowę do tyłu, najwyraźniej mu się to spodobało i postanowił zrobić z tego sposób na poukładanie splątanych myśli. - Taki uśmiech który zobaczy się raz na milion lat, wciąż jest tak samo niesamowity, nawet po tyluuu kieliszkach.
Taehyung uśmiechnął się. Jungkook uśmiechnął się. Kto by pomyślał, że jeden uśmiech może tyle zmienić, w tak krótkim czasie?
Jednego dnia, siedzisz w pociągu który być może nie kieruje do przeznaczenia, jednak do miasta oddalonego kilometry od schronienia w skrzydłach rodziców, i tego samego znajdujesz kogoś, kogo szukasz przez całe swoje życie.
- Kto by pomyślał... - szepnął Taehyung, na podsumowanie swoich myśli mieszanych z winem, dającym o sobie znać.
- Hm? - młodszy zamrugał zabawnie oczami.
Słowa? Komu one były potrzebne. Odwaga sama przyszła w momencie gdy Taehyung potrzebował jej najbardziej. Procenty we krwi troszkę posunęły go do czynu który zapieczętował dzisiejszy wieczór. Podniósł się delikatnie podpierając na ręce, i zabawił odrobinę, zostawiając swój oddech na policzku młodszego, powodując, że ten przechylił głowę w jego stronę. Słowa stały się zbędne w ostateczności, gdy ich usta same do siebie dążyły, przyciąganie stało się silniejsze z minuty na minutę, a delikatny dotyk ich warg za moment miał przypieczętować wniosek do jakiego doszło i jedno i drugie. Taehyung, jako niecierpliwy dzieciak w ciele dziewiętnastolatka zrobił krok ostateczny, przyciągając młodszego dłonią, która spoczęła na jego karku, i z delikatnością zetknął ich usta, więżąc między nimi oddech. Pierw składał na jego wargach pocałunki lekkie, niczym muśnięcie skrzydeł jednego z motyli który ożywał w jego sercu. Obsypywał go nimi, niczym najszczerszym złotem, by nawet na moment nie poczuł się zlekceważony. Potem, bardziej dojrzale złączył ich wargi w czułym, doprawionym alkoholem i dozą namiętności pocałunku. Młodszy zadrżał lekko pod dłońmi Taehyunga, który objął go mocno przyciągając do siebie. Ten jeden uśmiech, skradziony w krótkiej chwili złączył właśnie w jedną całość dwie dusze, rozciągając w czasie ten pełen uczucia taniec. Oddali w nim chyba wszystko, czego nie umieli ubrać w słowa, i nawet nie potrzebowali się tak trudzić.
Nieme wyznanie uczuć trwało by jeszcze do samego rana, jednak gdy przenieśli się do pokoju gospodarza, alkohol znużył ich do takiego stopnia, że zasnęli w swoich ramionach, nie pozwalając, żeby jedno czy drugie przez długą noc czuło się samotne.
Kto by pomyślał, że jeden uśmiech może tyle zmienić?
Subskrybuj:
Posty (Atom)
SZABLON WYKONANY PRZEZ TYLER