czwartek, 17 września 2015

''They don't know about us.'' / Rozdział 2

Przedsłowie: No to pojawiła się reszta Bangtanów, Kookie pod prysznicem, i ogólny rozpierdziel. Rozdział uważam za udany, i zostawiam Wam do oceny.


Promienie słońca wkradły się przez uchylone okno, zwiastując dobry dzień, tak piękny, jak czyste, niebieskie niebo.


Kiedy Taehyung otworzył oczy, poczuł odrobinę, że wczoraj pił. Jednak nie miał tego przysłowiowego, złego kaca. Nawet głowa go nie bolała. Oczywistym powodem było to, że noc zakończył w ramionach człowieka, w którym zakochał się od pierwszego wejrzenia, a raczej - od pierwszego uśmiechu. Jego serce, bijące w tym samym rytmie było lekiem na całe zło. Obrócił delikatnie głowę w bok i ujrzał ten uśmiech, który skradł mu serce do granic. Widać było, że młodszy; wytwór niebios, cudowna przystań dla zmęczonej ciągłą samotnością duszy Taehyunga, zbudził się wcześniej. Włosy były na miejscu, ubrany był w białą koszulkę i ciemne spodnie, które zapewne miał w swojej torbie którą przytargał z miejsca z którego przyjechał. Taehyung uśmiechnął się, nie tylko ustami, jednak i swoim sercem.

- Dzień dobry. - usłyszał jego głos, ukojenie dla uszu, dźwięk perfekcyjny.
- Dzień dobry... skarbie. - podniósł się na łokciach i spojrzał w oczy młodszemu.
- Jak się spało? - spytał, po chwili składając pocałunek na jego miękkich wargach.
- Bardzo dobrze. - przyznał szczerze i wygrzebał telefon spod poduszki, nie pamiętał jedynie jak on się tam znalazł.
Godzina nieprzyjemnie uderzyła go w oczy, bo była już prawie jedenasta. Przecież jego gość miał dzisiaj spotkać się ze znajomymi.
- Już jedenasta... - zauważył.
- Spokojnie, odwołałem spotkanie. Chcę dzisiejszy dzień poświęcić Tobie, hyung. - przeczesał roztrzepane jeszcze włosy starszego.
Spotkał się z jego uśmiechem, który naprowadziło ciepło, mały płomyczek rozpalający się w jego sercu. 
Taehyung postanowił, że najwyższy czas zwlec się z łóżka i przebrać, w końcu musiał upichcić im jakieś śniadanie na dobry dzień. Nie mógł ugościć go w tak złych warunkach, chciał, by i on czuł się jak w niebie; zupełnie jak Taehyung, przez samą obecność tej wspaniałej istoty.
- Chodźmy do kuchni, zrobię nam dobre śniadanie. - oznajmił powoli wygrzebując się z kołdry i po chwili stał już na równych nogach przed łóżkiem.
Dołączył do niego i młodszy, splatając ich palce razem. Pozwolił poprowadzić się do małej, jasnej kuchni. Białe ściany zdobiły idealnie dopasowane, mieszane z czarnym szafki, w tym samym designu był i blat, w zlewie panował porządek, wymyty był na błysk, i pewnie został w takim stanie tylko dlatego, że dopiero dzisiaj Taehyung tu wrócił. Musiał przyznać, że był strasznym bałaganiarzem. Ale artystyczna dusza lubiła równie artystyczny nieład, w którym wszystko można było znaleźć. W porównaniu do roku wstecz, gdy Taehyung wynajął te mieszkanie na kolejne pięć lat, mały, wykonany z jasnego drewna stół również był nieskazitelnie czysty. Pamiętał jeszcze jak zapraszał tu swoich przyjaciół, i przez tydzień swojego pobytu nie zabrał pustych butelek po angielskim doprawionym czekoladą piwie, tylko i wyłącznie dlatego, że rozbudzało ono dobre wspomnienia i pobudzało wyobraźnie Taehyunga, by napisał kolejny wiersz. 

Wiersze. Pisał je wszędzie. Na serwetkach w kawiarence, na rachunkach, w notatniku od telefonu czy nawet na pustej paczce mentolowych Marlboro. Wyobrażał sobie już, jak za kilka lat, w tym właśnie mieszkaniu, bo skoro przesiąkło ono zapachem młodszego to należało już do nich, było ich małą samotnią; że właśnie tu, pokaże mu swoje wiersze napisane pod wpływem tęsknoty, gdy był u rodziców w Daegu. Już w głowie rodziły mu się pomysły na oddanie czci dla jego pięknego uśmiechu. Jednak na razie musiał wrócić do rzeczywistości, która szybko stała się najpiękniejszym snem. Wyszedł na chwilę do salonu by zabrać siatkę termiczną z jedzeniem które kupił sobie w rodzinnym mieście i wrócił do swojego marzenia, które usadowił tuż przy stoliku na wykonanym z tego samego materiału krześle, przykrytym małą, białą poduszką.

- Co byś chciał? - spytał wyjmując z osobnej siatki chleb, mąkę, sól i inne rzeczy które mogły być przechowywane w wysokiej temperaturze zachowanej w torbie. - Mogę nam zrobić naleśniki, albo kanapki z dżemem, co Ty na to?
- Naleśniki brzmią smakowicie, ale mój brzuch domaga się jedzenia odrobinę szybciej. - zaśmiał się młodszy wskazując na wspomnianą część ciała. - Możemy zrobić kanapki z dżemem.
- Siedź. - nakazał mu Taehyung widząc, jak ten chce się podnieść z chęcią pomocy. - Jesteś tu gościem, ja zrobię nam śniadanie.
Gospodarz wszystko wypakował co musiał, lodówka już nie świeciła tak przeraźliwie pustkami, co musiało to znalazło się na miejscu, i spokojny już Taehyung zabrał się za smarowanie chleba dżemem z owoców leśnych. Nie, żeby się chwalił, ale był on zrobiony przez jego babcię, i był najlepszy pod słońcem. Biały, świeży chleb po chwili zdobił właśnie ten wyrób, i na białych talerzach został postawiony na stoliku. Starszy usiadł na przeciwko wybranka swojego serca i skinął na niego głową.
- Smacznego. Mam nadzieję, że będzie smakować. Dżem copyright by, moja ukochana halmeoni. - uśmiechnął się szeroko, głównie po to, by ujrzeć i jego uśmiech.
Nawet jeśli nie musiał on być odpowiedzią na ten starszego, Taehyung założył sobie, że musi go widzieć jak najczęściej, więc chce być też jego głównym powodem. Nim jeszcze zaczął konsumpcję, spoglądał z zaciekawieniem na młodszego, czekając na reakcję. Gdy była ona jak najbardziej pozytywna, bo ten z uznaniem pokiwał głową.
- Jest świetny, pochwal babcię. - uśmiechnął się szeroko.

Jedzenie zeszło im w pojedynczych słowach i pełnych czułości spojrzeniach, a kiedy to już skończyli, Taehyung ze spokojem zabrał się za robienie herbaty. I... No tak. Taehyung był zapominalskim, i kiedy młodszy wspomniał mu o tym, że odwołał spotkanie ze znajomymi, nie zrobił tego samego. Dzwonek do drzwi obydwu z nich automatycznie postawił na nogi. Jungkook spojrzał na swojego kochanka wzrokiem z wypisanym wyraźnym pytaniem - ''Co teraz?''

- Łazienka. - powiedział Taehyung.
Nie chciał, żeby widzieli, że spędza on czas z młodszym chłopakiem. Nie chciał... Sam nie wiedział czemu. Jungkook był jego skarbem, i nie chciał by wystraszył się przez jego znajomych. To chyba jakiś rodzaj zazdrości.
- Łazienka. - przytaknął Jungkook wiedząc dobrze co siedzi w głowie starszego; był człowiekiem który stawiał się w sytuacji drugiej osoby, i sam podobnie postąpiłby gdyby znajomi nakryli go na tym, że spędził noc u tak znajomego-nieznajomego chłopaka.

Taehyung jak połamany przeleciał od kuchni do salonu, schował torbę młodszego do szafy, obił się o ściany jakby wciąż we krwi miał białe i czerwone wino, poukładał jakoś łóżko i wyleciał pod drzwi, bardzo umiejętnie wykopując trapery młodszego gdzieś w głąb, a nuż może ich goście nie zauważą. Ale takiej zgrai gdy otworzy drzwi to się nie spodziewał.

- TAEHYUNG! - niebiosa chyba teraz błagały Hoseoka, żeby uciszył swoją jadaczkę. - Rok czasu, rok czasu nie widziałem Twojej pociesznej mordki!
- Mh... - wydusił Taehyung przytulony przez swojego hyunga, i nieudolnie próbował spojrzeć kto jeszcze za nim jest, bo tylu osób to on do siebie nie zapraszał, no cholera jasna.
Taehyung kochał Hoseoka, no musiał przyznać, że mimo tego jak działał mu na nerwy, to kochał go jak najbliższego swojemu sercu brata, nie tak jak tego młodszego szczyla z Busanu, jeszcze bardziej. Hoseok pomagał mu w najtrudniejszych momentach, był przy nim, nawet, jeśli ich kontakt zaczął się przez pomylony adres listu, kiedy byli jeszcze nie do końca dojrzałymi bachorami. Hoseok był jego rodziną. Jednak kogo on tu, do jasnej ciasnej, sprowadził? Wyrwał się w końcu z jego uścisku i stanął dzielnie na korytarzu, by nikomu nie wpadła do głowy myśl aby powędrować do łazienki.
- Tae-bae. - usłyszał głos Yoongiego, który uczepił się ramienia swojego chłopaka.
Schodzili się, rozchodzili, już od kiedy widział ich ostatni raz ten rok temu. Ale Hoseok i on się dopełniali. Najlepsze i tak były ich kłótnie, nawet te na żarty. Można było się pośmiać z tego, jak bardzo potrafią siebie pocisnąć. Jednak gdy przychodziło co do czego, jeden za drugiego oddałby życie, i to bez dwóch zdań.
- Kogo ja widzę. - zaśmiał się lekko przybijając męską piątkę z jasnowłosym.
- A pamiętasz Jina? - wciął się Hoseok, uderzając swoim typowym uśmiechem w twarz.
- Jinnie! - zaśmiał się w głos widząc najstarszego z towarzystwa, który kiedyś... tak, musiał go na rękach nosić bo Taehyung najzwyczajniej nie był w stanie.
- Witaj, przyjacielu. Mam nadzieję, że głowę masz silniejszą?
- Jasne... - skinął głową i spojrzał na dwie osoby stojące za tymi, których znał.
Jeden z nich miał zgolone boki i jasne włosy, nałożone na oczy ciemne okulary, i ogółem był całkiem wysoki, do tego pewnie starszy. Obok niego był już niższy chłopak, niższy od samego Taehyunga i Jungkooka... Cholera, Jungkook w łazience. Nie zapomnieć! Aczkolwiek, ten drugi przybysz był umięśniony i taki, o, inny. Taehyung nie wiedział co w nim ujrzał, jednak poczuł gdzieś w głębi, że coś się będzie z nim wiązało w przyszłości. Jedynie nie mógł określić, czy aby na pewno dobrego.
- Ah, no właśnie, to nasi znajomi których spotkaliśmy w klubie w przeciągu tego czasu co Cię nie było. - zaczął Hoseok pozwalając nowej dwójce wyjść przed nich. - Jimin i Namjoon.
Taehyung wyciągnął rękę i uśmiechnął się ciepło, czując, że im bliżej łazienki go przysuną, tym bardziej dusza będzie chciała uciec mu z ramienia.
- Kim Taehyung. - przedstawił się obdarowując ich swoim prostokątnym uśmiechem.
- Namjoon, do usług. - zaśmiał się ten wyższy, o przyjaznym przysposobieniu.
- A me imię to właśnie Park Jimin. - uścisnął dłoń o takiej sile co jego mięśnie, chyba, żeby odrobinkę się popisać, i w ogóle, zrobić dobre pierwsze wrażenie. - Powinno być nas trzech, ale Jungkookie napisał w ostatnim momencie, że się nie pojawi.
Taehyungowi serce stanęło i podeszło do gardło, sprawiając, że niemal udławił się własną śliną. Starał się nie wyglądać, jakby ujrzał ducha, ale na słowo 'Jungkookie' krew niebezpiecznie zawrzała. Puścił jego rękę i uśmiechnął się lekko, z pewnością nie szczerze dla tego niskiego skrzata który, oby, dla własnego dobra, się pomylił w wypowiadaniu imienia innej osoby, i ruszył powoli do środka, uważając na łazienkę.
- Usiądźcie sobie w salonie. - nakazał im i ruszył do miejsca w którym tkwił najmłodszy z tu zebranych, o których obecności nikt nie wiedział. - Umyję się i zaraz wrócę!
- Ej, Tae-bae, Ty już wczoraj piłeś? - o nie.
Taehyung zatrzymał się w połowie drogi i wracać zamiaru nie miał, śmiech ze własnej spostrzegawczości i ogółem całej sytuacji cisnął mu się na usta.
- Ta, no bo wiecie, wino już tyle tu leżało i nie mogło się zmarnować...
- Z dwóch kieliszków? - Hoseok kuźwa, tak, z dwóch kieliszków, bo był u niego chłopak którego poznał tego samego wieczora, i całował się z nim przez co najmniej pół spotkania, i ogółem, ten cały Jimin go zna.
- W jednym było białe a w drugim czerwone, dla różnorodności! - wytłumaczył się i już po chwili zniknął za drzwiami.

Gdy ujrzał przerażonego Jungkooka za zasłoną prysznica, prawie w tym samym momencie co on zakrył sobie usta ze śmiechu.

- Co teraz? - spytał szeptem i wskazał na ścianę, grubą na szczęście, która dzieliła ich od salonu w którym zebrało się zgromadzenie. - Tam jest Jimin?
- No jest... To Wy się znacie? - spytał Taehyung podchodząc do niego bliżej, by nie musieć podnosić głosu, a tym bardziej aby w ogóle nie było słychać jakichś szmerów z łazienki.
- Taetae, dobrze się czujesz? - dobra, jednak ściany mają uszy, a Hoseok to już w ogóle wbudowany w umysł aparat słuchowy.
- Jasne, dajcie mi chwilę! - krzyknął wspomniany i odruchowo okręcił wodę, zapominając, że przecież tam stoi najmłodszy.
- Hyunggg... - syknął Jungkook kiedy został potraktowany lodowatą wodą, a Tae był na tyle inteligentny, że zamiast wyłączyć, przełączył na wrzątek. - HYUN-
Zakrył mu usta dłonią i spojrzał przepraszająco, w końcu nie chciał, tak jakby, w jednej chwili, zmrozić go i oparzyć. Czysty przypadek. Przekręcił umiejętnie korki tak, aby leciała woda letnia, zdając sobie sprawę, że jego kochanek nie chciał, aby w ogóle ona miała swoje miejsce przy tej zabawnej i tak już sytuacji.
- Tak, znamy się. - szepnął na tyle głośno, by zagłuszyć bieżącą wodę. - To jeden z tych znajomych z którymi miałem się spotkać.
- Przepraszam. - na wstępie, przed skomentowaniem jego kwestii, z poczuciem winy, Taehyung musiał go przeprosić. - Wyjdziesz przez okno, wrócisz do domu, napiszesz im, że jednak przychodzisz i jakoś to będzie.
- Okno? - spytał Jungkook i tak załamany całą sytuacją, chował się przed znajomymi którzy za żadne skarby dowiedzieć się nie mogli, że on tak sobie znalazł chłopaka, a do tego całował się z nim po pijaku, i ogólnie rzecz biorąc go kochał, bo ta dwójka traktowała go jak swoje dziecko, które nigdy nie dorośnie.
Łącznie z Seokjinem i Hoseokiem, a nawet Yoongim. Ten pierwszy to nawet jeśli Taehyung był jego drogim przyjacielem, tak by go za uszy wytarmosił, że zapomniałby jak się nazywa. A propos okna... Okno było małe. Może nie tak małe jak w tych wszystkich toaletach publicznych gdzie ledwo można książkę średniej grubości zmieścić, ale jednak małe. 

Westchnął cicho, i troszeczkę z takiej złośliwości-miłości, mokrymi dłońmi złapał go za ramiona i przyciągnął do siebie, pod bieżącą wodę. Złączył ich usta, tak na pożegnanie, nim młodszy nie pokona przeciwności losu i nie przeciśnie się przez to nieszczęsne okno; nim nie rozstaną się na najdłuższy teraz okres czasu, te kilkadziesiąt minut do kolejnego spotkania, kiedy nikt prócz nich samych wiedzieć nie będzie, o miłości jaką się darzą. Taehyung z chęcią splótł ich wargi, przejechał po plecach do których przylepił się mokry materiał bluzki, i cicho westchnął gdy nadszedł już koniec tej chwilowej, stęsknionej bliskości.

- Leggo. - młodszy wyszedł spod prysznica bez suchej nitki, i poczekał aż Taehyung rozprawi się z oknem.
Po chwili walki, by wyszło to jak najciszej, droga ucieczki stała przed nim otworem. Wdrapał się na szafkę obok umywalki i z zasadą 'raz kozie śmierć' przecisnął się jak najszybciej potrafił przez mały otwór, by nie utknąć. To był głupi pomysł. Bardzo. Szczególnie, że wpadł w niższe krzaki.
- Kurw-... - łacina utknęła w gardle Taehyunga, gdy wyjrzał przez okno na młodszego.
Ten sprawnie uwinął się z gąszczy i otrzepał z gałązek, z trudem wracając na proste nogi. Pokazał mu kciuki do góry i już po chwili chwiejnym krokiem poleciał w długą, by przypadkiem reszta obecnych w mieszkaniu nie wyjrzała przez okno w salonie, albo co gorsza, nie wypatrzyła go przez balkon. Taehyung się zmartwił. Ale to było nic, w porównaniu z tym co poczuł gdy uświadomił sobie jeden z nieszczęsnych faktów. Jungkook zostawił swoją torbę u niego, a innych rzeczy nie miał. Rodzice byli na wycieczce. Miał nocować u tego całego Namjoona i Jimina... Taehyung schował twarz w dłonie i nie wiedział, czy płakać czy się śmiać, gdy wylądował z powrotem pod prysznicem w którym chował się młodszy. W końcu na spotkanie przyjdzie pełen gałązek i na domiar złego cały mokry, i tylko Taehyung będzie wiedział, co jest tego przyczyną. Optymizm zobowiązywał, a ta cała miłość której kiedyś się tak bał, teraz wyglądała całkiem zabawnie. Mógł nawet z nim uciekać przez te krzaki, byleby tylko obydwoje byli szczęśliwi, bez niepotrzebnych pouczeń i komentarzy innych.

Reszta czasu spędzonego pod prysznicem już skupiła się głównie na dokładnym umyciu się, i zajęło to z pewnością dłużej niż powinno. Zabrał ubrania z suszarki pod sufitem, przebrał się i ruszył do czekających gości.

- Jezu, co tak długo? Kochasia tam miałeś, czy coś? - Taehyung zaśmiał się, i to nie z samego stwierdzenia ale i z jego prawdziwości.
- Skądże. Idziemy marudy na naszą fontannę i tak wymyślimy co zrobić. - zachęcił ich gestem dłoni do ruchu.

Co z tego, że trapery młodszego mieszały się z jego butami. Co z tego, że jego kurtka wisiała na wieszaku w przedpokoju, a jego dorobek który zabrał ze sobą miał schowany w szafie. Nikt prócz nich nic nie wiedział. I to było najważniejsze.
SZABLON WYKONANY PRZEZ TYLER